Światowy Dzień Wody już od 1993 roku obchodzony jest zawsze 22 marca. Ma on na celu przede wszystkim zwrócenie uwagi społeczeństwom świata na to, jak cennym skarbem jest woda i jak szybko jej ubywa. Każdego roku święto to ma swój temat przewodni jak choćby „Kobieta a woda” (1995), „Woda dla zdrowia” (2001) czy „Woda i kataklizmy” (2004). W tym roku myślą przewodnią Światowego Dnia Wody są „Wody podziemne – ukryte źródła”. Dlaczego to tak ważny temat? Bo są one tak naprawdę źródłem naszego życia, maja ogromy wpływ na bilans wodny, bo to nasze zasoby, które kurczą się z dekady na dekadę.
Niewidoczne, lecz bardzo ważne
Niewidoczne, pod naszymi stopami, gromadzą się wody podziemne, których częścią są wody gruntowe. Jaka jest między nimi różnica? Otóż wody podziemne to ogół wód występujących pod powierzchnią Ziemi niezależnie od ich formy, postaci czy środowiska. Wody gruntowe zaś to wody występujące w warstwach wodonośnych bliżej powierzchni ziemi i stanowią część wód podziemnych. Prawie cała woda słodka na świecie to woda podziemna, która stanowi źródło zaopatrzenia w wodę pitną, wspiera systemy sanitarne, rolnictwo, przemysł i ekosystemy. To, co robimy na powierzchni, ma ogromny wpływ na to co dzieje się pod nią. Od lat powtarzamy jak mantrę, że wody pitnej na świecie jest mało, coraz mniej. Ale dopiero grafika jaką przygotowali amerykańscy naukowcy ze służby geologicznej (USGS) szokuje i zmusza do myślenia. Jak bardzo kurczą się one pokazuje również tzw. bilans wodny.
Bilans nie zawsze zadowalający
Jak każdy bilans, tak i ten posiada stronę przychodów i rozchodów. Po stronie przychodów możemy postawić średnią, roczną ilość opadów atmosferycznych, natomiast po stronie rozchodów w kolejce ustawia się odpływ całkowity podziemny i powierzchniowy (czyli wszystko to, co odpływa rzekami, ale również za pośrednictwem warstw wodonośnych, poza granice Polski), parowanie terenowe oraz przyrost retencji rozumiany jako różnica zgromadzonej wody w gruncie lub w glebie, w danym roku, względem roku poprzedniego. Patrząc na Polskę ten bilans nie wypada niestety zbyt kolorowo, a wszelkie długoletnie prognozy nie dają nadziei na poprawę sytuacji. Obecnie przyjmując w Polsce średnią roczną ilość opadów na poziomie 600 mm obliczono roczny przychód wody, który wynosi 187 mld m3. Wraz z dopływem wód z zagranicy roczny przychód szacuje się na ok. 192 mld m3. Średnio w ciągu roku wyparowuje i zużywa się 135 mld m3, a odpływ powierzchniowy i podziemny wynosi 57 mld3. Retencja wodna w Polsce wynosi ok. 113 mld3, co stawia Polskę na jednym z ostatnich miejsc w Europie (23 miejsce). Polska jest jednym z krajów europejskich o najmniejszych zasobach wody pitnej w przeliczeniu na mieszkańca. Mniejsze zasoby wody na mieszkańca mają tylko Malta i Belgia. W naszym kraju na jedną osobę przypada ok. 1580 m3 wody na rok – tyle ile na statystycznego mieszkańca Egiptu. Dla porównania na jednego mieszkańca Europy przypada 4560 m3 wody na rok. Zrozumiałym staje się więc konieczność dbania o zasoby wód podziemnych.
Ciepło, coraz cieplej
Wody podziemne przekraczają granice, musimy więc współpracować, aby w sposób zrównoważony zarządzać tym cennym zasobem. Nie ulega wątpliwości, że wody podziemne będą odgrywać kluczową rolę w adaptacji do zmian klimatu. Musimy chronić i badać wody podziemne, równoważąc potrzeby ludzi i planety. Pojawiły się różne prognozy badające wpływ zmian klimatu na zasoby odnawialne wody, które jasno pokazują, że w szczególności wzrost średnich rocznych temperatur powietrza (0,4º w ciągu 10 lat, 1º w ciągu 25 lat) będzie miał negatywny wpływ na zasoby wodne. Wzrost temperatur powodować będzie wzrost parowania, to z kolei wpływać będzie na zmniejszenie infiltracji czyli zmniejszy się ilość wód opadowych wsiąkających w głąb ziemi i zasilających zasoby wód podziemnych. W konsekwencji zmniejszy się spływ powierzchniowy i opadnie zwierciadło wód podziemnych – studnie będą wysychać i w ciągu 100 lat zasoby wód odnawialnych zmniejszy się w Polsce o 1/3!
Jak możemy pomóc?
Czy możemy to jakoś powstrzymać? Sposobów na walkę ze skutkami zmian klimatycznych jest wiele. Należy przede wszystkim zacząć od zmiany filozofii myślenia. Zrozumieć, że nie każdy deszcz powinien spływać do kanalizacji, następnie do oczyszczali by bezpowrotnie skończyć swój żywot w morzu. Możemy zrobić wiele by go zatrzymać, choćby urządzić przydomowy ogród deszczowy, który w okresie nawalnych deszczy będzie gromadził nadmiar wody po to, by w czasie suszy zasilać rosnące w nim rośliny. Możemy odprowadzać deszczówkę z dachów naszych posesji do eleganckich i coraz bardziej popularnych amfor. Rozwiązań jest naprawdę wiele. Możemy również ograniczyć chemizację rolnictwa ograniczając stosowanie nawozów sztucznych oraz chemicznych środków ochrony roślin, po to by te szkodliwe substancje nie przedostawały się do gleby a później do źródeł wód podziemnych. Z głową powinniśmy podchodzić również do wylesiania terenów, ponieważ wycinka lasów zmniejsza zasoby wody zretencjonowanej w gruncie. Niewłaściwe prowadzone prace melioracyjne również są zagrożeniem dla wód podziemnych ponieważ błędy popełnione w czasie tego procesu mogą prowadzić do obniżenia zwierciadeł wody powierzchniowej a także obniżyć poziom wód podziemnych. Być może słowa przysięgi Hipokratesa, którą wypowiadają lekarze – primum non nocere – powinna dotyczyć nie tylko medycyny, ale stać się główną zasadą etyczną w postępowaniu człowieka w stosunku do otaczającego go świata.